na parkiecie dziadek hasa.
W domu chory, nieszczęśliwy,
tutaj patrzcie - jakie dziwy.
Przy chodzeniu w ręku laska,
na parkiecie "młoda laska."
W Sanatorium zawierucha,
dziadek tańczy taniec brzucha.
Fruwa dziadka marynarka,
jaka śliczna sekretarka.
Żona chyba by zemdlała,
gdyby teraz go ujrzała.
Tej śliczności widzi wdzięki
i wydaje dziwne jęki...
Całą nockę z nim tańczyła,
dziadka prawie wykończyła....
Dziadek portfel miał nadęty,
masowała jemu pięty.
By na drugi dzień już przecież,
był znów sprawny na parkiecie.
Po co wszystkie mi kąpiele,
na parkiecie ruchu wiele...
W stopach wszystkie receptory,
dziadek dzisiaj nie jest chory.
Tak z nią tańczył trzy tygodnie,
schudł i spadły jemu spodnie
i w portfelu pusto było,
tak to wszystko się skończyło.
W domu wszystko nie wychodzi,
znów o lasce dziadek chodzi.
Serce dziadka jest w rozterce,
teraz leczy się na serce.
Z żoną bywa na spacerze,
często jeździ na rowerze.
Bo nie może siedzieć, czekać,
chce do Sanatorium jechać.
Wie - kondycja musi być
na parkiecie tam jak nic!
Do wyjazdu już przymiarka,
będzie nowa sekretarka...
Tam niejeden pozostanie,
go przywożą w karawanie...
Każdy z dziadków niech uważa,
by nie zamknął kalendarza.
dn.27.07.2015r.
autor-Jadwiga Urszula Szczęśniak
(tylko do tych panów-dziadków, których to dotyczy)
(wiersz napisałam na fakcie autentycznym)
Mieszkam w mieście uzdrowiskowym i sanatoriów u nas dostatek, a tacy dziadkowie i babcie biegają po parku jak sarenki i w każdym lokalu potańcówki już od 3 po południu.
OdpowiedzUsuńWiersz bomba! Tak w sanatorium bywa. Wprawdzie w sanatorium nigdy nie byłam ale z opowieści.............. co nieco słyszałam.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Też nigdy w sanatorium nie byłam, ale wiem, że takie rzeczy się dzieją.
OdpowiedzUsuńMiłego Dnia Aniu :-)
hmm....jadą tam przecież chorzy ludzie...
OdpowiedzUsuńMiłego Dnia :-)
Uleczko, dziękuję za pamięć i pozostawiony wpis na moim blogu.
OdpowiedzUsuńWidzę, że w ostatnim czasie byłaś bardzo aktywna twórczo i spod Twojego pióra wyszły liczne wiersze dla dzieci i/lub dorosłych. To dobrze, że wena twórcza Ciebie nie opuszcza …
Tak prawdę mówiąc na dzieciach się nie znam, a sprawy damsko- męskie? No cóż …
Pozdrawiam i życzę by dobro zawsze było blisko Ciebie:)
Dziękuję Ineczko za wizytę.
OdpowiedzUsuńMarwiłam się o Ciebie.
Miłego Dnia :-)
Uleczko, powoli rozwiązuję swoje życiowe supełki – najwyższy czas! Zwłaszcza, że mam dla kogo … Cierpliwość mojego męża jest godna podziwu i również moja Mama oczekuje ode mnie siły:) Czy mogę być spokojna o Ciebie Uleczko? Jak zdrowie?
OdpowiedzUsuńGdy powrócę na dłużej do domu wówczas zajmę się Twoimi wierszami:)
Ineczko - Męża masz Anioła.
OdpowiedzUsuńJa pomału dochodzę do siebie.
Uściśnij Mamę.
Miłego wieczoru i spokojnej nocki :-)
Uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńJednak....coś w tym jest - w obcym gronie, wśród innych osób, człowiek młodnieje. Najbardziej widać tę różnicę właśnie na wieczorkach tanecznych w takich miejscach.
W sanatorium nie byłam, ale na wczasach, na których dominowali starsi ludzie tak. Kiedy zaczęła grać muzyka, nikogo nie było przy stolikach.
Przepraszam....zostaliśmy my z mężem, młodsi od tamtych o ponad 30 lat.
Męża ugryzła w nogę meszka. Ot maleńka muszka przyczyną uziemienia wielkiego faceta ;)
Masz rację, że chyba coś w tym jest....chociaż sama też nigdy w sanatorium nie byłam.
OdpowiedzUsuńMój wiersz napisałam na fakcie autentycznym.
Miłego Dnia :-)