Psie wesele (bajka dla dorosłych)


Tam pod lasem na polanie kundle się spotkały
i o swoich psich przygodach tak opowiadały:



Czy pamiętasz tę brzydulę co mnie uwodziła?
udawała pekińczyka, wcale nim nie była!

A pamiętasz tam pod lasem taką rudą, małą?
Ona kiedyś mnie ugryzła, bardzo mnie bolało!
Ja jej wtedy nie oddałem, bo nie wypadało...

Mój pan zawiózł mnie szybciutko do weterynarza,
on opatrzył mi mą ranę i użył bandaża.
I powiedział memu panu: to się często zdarza...
ale szybko się wyliże, pójdzie do ołtarza.

Ty mój bracie żebyś wiedział ile wycierpiałem,
a to wszystko przez tę rudą, którą pokochałem.
Ona kiedy mnie ugryzła to się przestraszyła,
nie wiedziała, że tak mocno wtedy ukąsiła.

Już na drugi dzień raniutko do mnie przyleciała
i stanęła pod mym płotem i mnie przepraszała.
W tym momencie o swej ranie całkiem zapomniałem,
wybaczyłem mej wybrance, znów ją odwiedzałem.

Powiem tobie przyjacielu, że ślub się odbędzie,
a ty stary na mym ślubie moim świadkiem będziesz.
A świadkową na mym ślubie będzie twa wybranka,
okazuje się, że ona - rudej koleżanka.

Na weselu będzie mama, cała ma rodzina,
o kuzynach i kuzynkach też nie zapominam.
Tylko mój kochany tata na ślub nie przyleci,
on od roku nie jest z mamą i ma dwoje dzieci.

Ale mama memu tacie też krewną nie była,
wyjechała na leczenie i piling zrobiła.
Tam poznała swego pana i z nim przyjechała,
może teraz będzie lepiej z wybrankiem swym miała.
On przystojny, owłosiony, bardzo wyszczekany,
moją mamę bardzo kocha i jest jej oddany.

Powiedz teraz przyjacielu co słychać u ciebie?

Jak mnie widzisz to się prawie wcale nie zmieniłem,
może trochę sił nabrałem i nieco przytyłem...
Jestem nadal kawalerem i mam powodzenie
i tak szybko mego stanu chyba nie zamienię...

Ta, o której mi wspominasz nie jest mą wybranką,
jest na razie tylko dla mnie dobrą koleżanką.
Już niedługo na twym ślubie wszyscy się spotkamy,
pobawimy się wesoło i powspominamy...

I odbyło się wesele, było huku wiele,
była cała ich rodzina, byli przyjaciele.
Pani Młoda w białej sukni i z tiulu w welonie,
a Pan Młody był w smokingu i z klipsem w ogonie.

A, gdy wszyscy byli pijani to dopiero wrzało,
na parkiecie psy się gryzły i wiele się działo...
Było smutno i wesoło, były piski, wrzaski,
było głośne ujadanie i były oklaski!...
były lekkie zadrapania, były ciężkie rany,
a pan doktor - weterynarz był wciąż "rozrywany".


      

Miał też kilka operacji, życie im ratował,
wciąż pomocy im udzielał, wcale nie próżnował!

A nad ranem, gdy świtało, cicho się zrobiło,
psy ogony podkuliły i spokojnie było.

A po latach dwaj koledzy, gdy znów się spotkali,
to o sobie, o swym życiu, tak opowiadali:

Ja do dzisiaj dla swej żony zawsze wiernym byłem
i ci powiem, że swej żony nigdy nie zdradziłem.
Raz widziałem, jak mój sąsiad do niej się przystawiał,
czule głaskał ją po plecach, do grzechu namawiał...
Dobrze, że ja w samą porę to zauważyłem,
pogoniłem go za miedzę i ją uwolniłem.

Na to świadek, ten z wesela koledze powiada:
 
Słuchaj stary, kiedy w kwietniu były psie zaloty,
ty wiesz bracie ile miałem przy płocie roboty?
Powiem tylko przyjacielu, że się nie chcę żenić,
bo nie chciałbym swego życia na gorsze zamienić!

Wiem, że teraz ja już wiernym do końca nie będę
i kawalerskiego życia już się nie pozbędę.
Nie ma jak być kawalerem, wolnością się cieszyć,
mogę szczęściem się napawać i wcale nie grzeszyć...

Przyjedź do mnie mój kolego to się rozerwiemy,
polecimy na panienki i je poderwiemy.
Ja nie wierzę, że twa żona ciebie nie zdradzała...
ona pewnie przy twym płocie wielbicieli miała...
I nie warto być tak wiernym drogi przyjacielu,
ona ze mną cię zdradziła na waszym weselu...

A Pan Młody cóż z tym faktem nie mógł się pogodzić...
Rzekł do niego:

Zmykaj teraz do swej budy - mogę cię uszkodzić,
łapy tobie poprzetrącam, nie będziesz mógł chodzić...
Kudły twoje ci obetnę, szybko i w pospiechu,
gdy kolesie cię zobaczą, będzie kupa śmiechu.

Zęby tobie powybijam i pysk ci wydłużę,
uszy tobie ponadgryzam, wsadzę cię w kałużę...
Szczerbatego, kulawego nikt już nie poderwie,
a jak pójdziesz  "na podrywkę" to ci się oberwie.

Nawet, gdybyś chciał usilnie sobie żonę znaleźć,
nikt na ciebie już nie spojrzy, nie będziesz mógł szaleć...
Gdybyś kiedyś chciał mieć żonę, to nie znajdziesz żony!...
będziesz chodził już o lasce, będziesz przetrącony!...

I żałuję, że ja ciebie wcześniej nie spotkałem,
że ja wcześniej z tobą koleś się nie uporałem.
Bo byś ty już do tej pory łapy nie podnosił,
nie załatwiał się pod krzakiem i o nic nie prosił...

Ja dziś mógłbym ci narobić jeszcze krzywdy wiele,
już nie jesteś mym kolegą, ani przyjacielem.
Teraz zmykaj do swej budy i z niej nie wyglądaj,
a do mej kochanej żony, nigdy nie zaglądaj!!!

 dn.15.09.2009r.
autor - Jadwiga Urszula Szczęśniak

           (obrazki z internetu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz